Pomiędzy
kamiennymi posągami przedstawiającymi dwóch aniołów, strażników
wielkiego domu, pojawiła się mała czerwona kula, która niczym
czarna dziura, swoją energią zaginała otaczającą ją
rzeczywistość. Czerwona kula o idealnym sferycznym kształcie,
zaczęła się powoli rozszerzać, by po chwili przeobrazić się w
portal. Portal, wrota do innego miejsca, przybrał pomarańczowy
kolor. W portalu pojawiła się sylwetka człowieka, który trzymał
kogoś na rękach. Postać w zielonym kombinezonie została wyrzucona
z portalu z ogromną siłą. Sin wylądował twardo na obie stopy. Gdyby Dawid, którego trzymał w rękach był przytomny, nawet by
tego nie poczuł. Tuż za nim, pojawiła się piękna kobieta, portal
nie wyrzucił jej tak jak Sin'a, wyszła z niego stawiając stopę
delikatnie na ziemi, wykonała jeden krok, jakby przechodziła przez
próg mieszkania. Jej wzrok natychmiast przykuły dwa posągi.
Całkowicie zafascynował ją kunszt z jakim zostały wykonane.
Podczas gdy się w nie wpatrywała, wróciło do niej wspomnienie o
starej legendzie, którą usłyszała od swojej nauczycielki:
„Nadejdzie dzień, w którym Bóg nie będzie w stanie dłużej
tolerować ludzkiej głupoty i przyglądać się temu jak niszczą
świat, który im ofiarował. Zstąpi on ze swego tronu w niebiosach
w towarzystwie wiernych anielskich sług, by ukarać ludzkość za
swoje grzechy. Lecz ludzkość nie będzie bezbronna. Pojawi się
człowiek, który będzie mógł mierzyć się z potęgą samego
Boga”. Było tam coś jeszcze, coś ważnego, lecz nie była w
stanie sobie tego przypomnieć. Nagle przeszył ją zimny dreszcz,
chociaż wydawało jej się to niemożliwe, poczuła, że jeden z
posągów skupił na niej kamienny wzrok. Mogłaby przysiąc, że
usłyszała pęknięcie skorupy, jakby istota zamknięta w kamiennym
więzieniu, próbowała się z niego uwolnić. Pomyślała, że traci
powoli zmysły, musi odpocząć.
Z
portalu wyłoniła się zakapturzona istota odziana w czarny płaszcz
sięgający jej do kostek. Faust stanął przed portalem, złapał
obiema dłońmi za obramowanie wrót, portal się zakrzywił,
zachował się jak żywa istota walcząca o swoje życie. Starał
się wyrwać z żelaznego uścisku swojego stwórcy, jednak opór był
daremny. Faust wchłaniał łapczywie ogromną moc zaklętą w
portalu. Do postawienia bariery przeciwko wściekłemu atakowi
Strażnika, Faust poświęcił o wiele więcej, niż część jego
energii, musiał jakoś się zregenerować a portal nadawał się do
tego idealnie. Po pięciu sekundach, portal znikł całkowicie,
został wchłonięty przez umęczone ciało swego stwórcy. Faust na
chwilkę stracił przytomność, jego ciało nie było gotowe do
przyjęcia takiej ogromnej mocy, gdy ocknął się dwie sekundy
później, poczuł, że jest podtrzymywany przez Kasumi. Nie stawiał
oporu, prawdę mówiąc, był jej wdzięczny.
Sin
przyglądał się chwile Kasumi i Faustowi, po czym wszedł po
schodach, przerzucił Dawida przez ramię, przyłożył prawą dłoń
do wielkich, drewnianych drzwi, wyszeptał pod nosem zaklęcie, i
wrota otworzyły się do wewnątrz. Cała trójka oraz Dawid,
niesiony przez Sin'a niczym worek kartofli, weszła do budynku. Gdy
Kasumi przekroczyła próg domu, cały budynek zatrząsł się w
posadach, a na końcu długiego, ciemnego korytarza, pojawiło się
blade, niebieskie światło. Zmysły Kasumi zaczęły wariować,
ostrzegały ją przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Sin wykonał
gest prawą dłonią, światło jak i uczucie niebezpieczeństwa
zniknęło tak nagle jak się pojawiło.
Sin
spojrzał kątem oka na kobietę. Coś mu w niej nie pasowało. Tylko
bardzo potężne istoty potrafiły wyczuć, a co dopiero zobaczyć,
magię strzegącą ten dom, ona z pewnością to poczuła, nie było
co do tego wątpliwości, a jednak była słaba, tak słaba...
Ruszyli
wolnym krokiem w głąb korytarza. Właściciel domu, Sin, prowadził
ich w stronę pomieszczenia znajdującego się na prawo od kuchni, w
pobliżu sali konferencyjnej.
Sin
wszedł do dużego pokoju, w którym znajdowały się cztery ogromne
łoża, przy każdym łóżku stał stolik, a po prawej stronie
pokoju, znajdowały się kolejne drzwi. Kasumi zatrzymała się w
progu. Dostrzegła prastare glify namalowane na ścianach pokoju; to
pomieszczenie było pułapką bez wyjścia. Podczas swoich podróży
widziała, jak owady same, z własnej woli, wlatywały do wnętrza
dzbanecznika, by zostać w nim strawione. Ten obraz, który pojawił
się w jej umyśle, wcale nie ułatwił jej decyzji, lecz jak się
nad tym zastanowiła, nie miała o czym decydować. Była zdana na
ich łaskę, zresztą godzinę wcześniej walczyli na śmierć i
życie, brak zaufania był całkowicie zrozumiały. Weszła do
wnętrza pokoju bez większych oporów.
Sin
położył Zbawiciela na łóżku znajdującym się najbliżej małego
okna. Zbawiciel powoli przybierał formę człowieka. To był dobry
znak, ciało Dawida nie zostało uszkodzone.
– Dziękuję
kobieto, możesz mnie już puścić. – Powiedział Faust, po czym
kulejąc na prawą nogę, podszedł do Dawida, by sprawdzić czy
wszystko z nim w porządku.
– Nie
ma za co – odpowiedziała, a na jej ustach pojawił się ledwo
dostrzegalny uśmiech. – Proszę, mów mi Kasumi.
– A
więc, Kasumi. – Odezwał się Sin. – Dlaczego nie miałbym cię
zabić tu i teraz?
– Ponieważ
ten chłopak – wskazała dłonią na nieprzytomnego Dawida. –
Nigdy by ci tego nie wybaczył...
– Oh...
Zaufaj mi – przerwał jej Sin. – Jest naprawdę sporo innych
rzeczy, których on mi nigdy nie wybaczy, jedna więcej nie zrobi
różnicy.
Faust
przerwał badanie, spojrzał na Sina i cichym głosem powiedział –
Przestań! – Chciał krzyknąć, lecz nie miał na to siły.
Sin
skutecznie udał, że po słowach Fausta ogarnęła go wściekłość.
Obrócił się na pięcie i skierował się do drzwi wyjściowych, na
koniec rzucił jeszcze – jeżeli ona zrobi krzywdę tobie albo
Dawidowi, będziesz mógł winić za to tylko i wyłącznie siebie. –
Po czym wyszedł zostawiając ich samych sobie.
Kasumi
spojrzała na twarz Fausta, której górna część, powyżej nosa,
ukryta była za kapturem i powiedziała – Co jeśli on ma rację?
Co jeżeli tylko czekałam na ten moment? Teraz zabiję ciebie oraz
tego idiotę! – Mówiąc te słowa, wskazała prawą dłonią na
nieprzytomnego Dawida.
Faust
uśmiechnął się szeroko, ukazując białe niczym poranny śnieg
zęby. Nie zareagował na jej zaczepkę, odwrócił się do niej
plecami, na znak, że jeżeli chce go zabić to, to jest odpowiedni
moment. Stał chwilkę, ciągle się uśmiechając, nie spodziewał
się żadnego ataku, i miał rację. Kasumi nie miała zamiaru zrobić
mu krzywdy
Kasumi
spuściła wzrok, była na siebie wściekła, dała ponieść się
emocjom.
– Przepraszam
– powiedziała błagalnym tonem.
– Nic
się nie stało – odpowiedział jej Faust. – Jesteś jeszcze
młoda, jestem pewny, że jesteś młodsza od Dawida. To Sin'owi
powinno być głupio, chciał cię sprowokować, tak jak ty mnie. Dla
niego jest już za późno, on jest stary i głupi, już się nie
zmieni, lecz ty możesz uczyć się na jego błędach, zapamiętaj te
słowa : zanim wystrzelisz, upewnij się, że załadowałaś broń.
Kasumi
zmieszała się po tych słowach, gdy opuszczała zakon, była pewna,
że już nikt nie będzie jej pouczał. Podeszła do łóżka Dawida,
przyłożyła dłoń do jego klatki piersiowej. W tym momencie
przeszył ją dreszcz, miała nadzieję, że Faust tego nie
dostrzegł. Po krótkiej chwili zapytała – Czy on z tego wyjdzie?
– Nie
wiem, naprawdę nie wiem. Myśleliśmy, że Strażnik został
unicestwiony. Jak widać, byliśmy w błędzie. – Faust zachwiał
się, zakręciło mu się w głowie. – Na mnie już czas.
Faust
ruszył chwiejnym krokiem w stronę wyjścia.
– Byłbym
zapomniał. Za drzwiami, tuż obok łóżka Dawida, znajduję się
łazienka oraz mała spiżarnia. Jest jeszcze jedno... To jest raczej
niemożliwe... Lecz jak mówi prawo Murphy'ego „ jeżeli coś może
pójść źle, to pójdzie źle”. Sin zamknął świadomość
Dawida jak i Strażnika w niezniszczalnej klatce, jeżeli jednak
stanie się coś, co ich z niej uwolni... No cóż... Będziesz zdana
na siebie.
Kasumi
mogła się tylko domyślać czym jest Strażnik. Gdy usłyszała huk
wystrzału i dostrzegła strumień krwi wydobywający się z głowy
Dawida. Gdy zdała sobie sprawę, że jej wybawca padł martwy na
ziemię, wydała z siebie krzyk przerażenia, krzyk rozpaczy. Wtedy
jeszcze nie była pewna skąd wzięły się w niej te emocje, jednak
teraz, gdy przyglądała się jego twarzy, wszystko było dla niej
jasne chociaż całkowicie niezrozumiałe. W momencie, gdy ciało
Dawida wstało z ziemi, jakby zmartwychwstało, spojrzała prosto w
oczy tej istoty, oczy które wcześniej były pełne skupienia,
zrozumienia oraz troski, stały się oczami potwora. Czarne źrenice
przepełniała żądza mordu, nienawiść sączyła się z nich
niczym jad skorpiona, w tamtym momencie, pierwszy raz w życiu,
poczuła paraliżujący strach, nie spodobało jej się to uczucie.
– Kasumi...
– powiedział Faust, który znikł już za drzwiami. – Opiekuj
się nim...
Kobieta
tylko skinęła głową.
Chociaż
Faust nie został zraniony fizycznie, to jego ciało było w kiepskim
stanie. Całą jego moc magiczną zużył na stworzenie golema. Gdy
pojawił się Strażnik, użył ostatniej deski ratunku, wykorzystał
moc zaklętą w jego ciele, do postawienia magicznej bariery. Gdyby
strażnik nie przecenił swoich umiejętności, było by o wiele,
wiele gorzej.
Faust
już o własnych siłach, chociaż ciągle kulejąc, poszedł
schodami na górę, do swojego pokoju. Niedbałym ruchem zrzucił z
siebie długi, czarny płaszcz, po czym padł na łóżko. Wtulił
się w nie, jakby było jego dawno niewidzianą kochanką i zasnął
z błogim uśmiechem na ustach.
Sin
siedział samotnie w ciemnym pokoju, jedynym źródłem światła był
blask ekranu telewizora, który rozświetlał jego umęczoną twarz.
Sin z trudem utrzymywał w dłoniach pilota, Dawid oraz Kasumi tego
nie dostrzegli, jednak Faust, który spędził z nim wiele czasu,
jako jedyny wiedział, że był on na skraju wyczerpania fizycznego i
gdyby ta walka potrwałaby chociaż pięć minut dłużej, jego ciało
poddałoby się, a to oznaczałoby jego śmierć. Sin próbował się
skupić na Dawidzie, oraz na tym, jak mu pomóc. Jednak w jego głowie
ciągle widział obraz tej kobiety. Zastanawiał się co nią
kieruje, czy naprawdę chce odwdzięczyć się Dawidowi za uratowanie
jej życia? Czy może chodzi o coś więcej niż honor? Zdawał
sobie sprawę z tego, czym jest honor dla prawdziwego wojownika, tym
bardziej ta kobieta go fascynowała. Była ona bardzo słaba, nie
dałaby rady skrzywdzić go nawet we śnie, jednak wiedziała czym
jest honor, znała wiele różnych technik, które on sam opanował z
wielkim trudem, ale co ważniejsze, wyczuła niebezpieczeństwo po
przekroczeniu progu jego mieszkania. Było jeszcze coś... uczucie,
którego nie mógł się pozbyć, uczucie to wierciło dziurę w jego
głowie nie dając o sobie zapomnieć. Ta kobieta przypominała mu
kogoś z jego przeszłości, kogoś, kogo kochał...
Kasumi
została sam na sam z Dawidem. Odpięła z bioder pas z uzbrojeniem,
i położyła go na stoliku obok wolnego łóżka. Sprawdziła czy
wszystko jest na swoim miejscu, na wypadek gdyby jednak Dawid
przebudził się jako Strażnik. Cztery sztylety, garść
wybuchowych kul, parę shurikenów. Jest wszystko.
Podeszła
do małego okienka i wpatrywała się w dal, jednak nie zwracała
uwagi na to co się dzieje, pogrążyła się w myślach. Wciąż nie
mogła uwierzyć w to co zobaczyła; wielkiego potwora, który
zniszczył setki ludzkich istnień. Zgodziła się opuścić zakon by
ochraniać Dominika, ponieważ myślała, że jest on człowiekiem,
który pomaga innym ludziom, a złe istoty pragną jego śmierci. Gdy
stała przy oknie i rozmyślała o tym jak ją oszukano, przypomniała
sobie ciąg dalszy tej historii oraz człowieka, dzięki któremu
jeszcze żyje.
Wolnym
krokiem podeszła do łóżka Dawida, starała się oddychać wolno,
spokojnie, lecz jej ciało, jak na złość, nie chciało się
uspokoić. Usiadła na rogu łoża, tuż przy twarzy chłopaka.
Pochyliła się nad nim i zaczęła przyglądać się jego twarzy.
Wchłaniała łapczywie woń, która wydobywała się z jego ciała:
zapach potu, brudu oraz krwi, ten zapach podniecił ją do tego
stopnia, że nie mogła opanować drżenia rąk. Podczas przyglądania
się jego spokojnemu obliczu, poczuła ukłucie w piersi. Zerwała
się na nogi, jakby ktoś przebił jej serce stalowym sztyletem. Była
prawdziwie przerażona. Jednak po krótkiej chwili doszła do siebie
i zaśmiała się cicho. Pół roku temu opuściła zakon, w którym
spędziła całe swoje życie, co prawda wiele razy widziała
przystojnych mężczyzn, jednak żaden z nich nie obudził w niej
tych dziwnych uczuć. Żaden z nich nie postawił się potężnej
istocie, która mogła go zniszczyć jednym spojrzeniem. Żaden z
nich nie przelał dla niej własnej krwi...
Znów
usiadła na rogu łóżka, pochyliła się nad Dawidem, w taki
sposób, że jej twarz była oddalona o grubość włosa od jego
twarzy. Wahała się chwilkę, nie była pewna, czy powinna to
zrobić, jednak jej serce oraz jej ciało było pewne. Przysunęła
wolno swoje usta do jego ust, to był ostatni moment by zrezygnować
z zakazanego owocu, nie zrezygnowała. Jej ciało tego pragnęło...
Ona sama tego pragnęła... Pocałowała go, delikatnie, ich usta
połączyły się w miłosnym uścisku. Ciepło jego ciała
potęgowało ciepło pochodzące z jej wnętrza. Całowała go coraz
mocniej, brutalniej, niemal gniewnie. Palcami otarła mu oczy,
przesunęła nimi po jego policzkach. Nawet szelest jego szorstkiego
zarostu wydawał się najpiękniejszym dźwiękiem na świecie.
Położyła się na nim, wtuliła w jego ciało, nie przestając
całować. Całowała go rozchylonymi wargami, tuliła najmocniej,
jak potrafiła.
Gdy
ich ciała, na ten krótki moment połączyły się, dłoń Dawida
lekko drgnęła, lecz ona tego nie dostrzegła, pożądanie
zawładnęło jej ciałem, zaabsorbowało ją kompletnie.
Powoli,
wręcz niechętnie, odsunęła twarz od jego twarzy. Miała lekkie
wyrzuty sumienia, skradła mu coś, co on powinien ofiarować jej z
głębi serca, jednak nie żałowała tego co zrobiła. Położyła
prawą dłoń na jego policzku, bardzo delikatnie. Ten dotyk
potęgował ciepło, które czuła. Powoli zaczęło jej się kręcić
w głowie. Lewą dłonią dotknęła swojej twarzy, wyczuła na niej
dziwną skorupę, to była jego krew, krew którą przelał, by
ocalić jej życie.
Kasumi
wstała i poszła do łazienki, zimny prysznic był tym, czego bardzo
potrzebowała, by choć odrobinę ochłonąć. Zrzuciła z siebie
kostium, weszła do brodzika i przekręciła kurek. Zimna woda
obmywała jej twarz z jego krwi. Zimny dreszcz przeszył jej ciało
od stóp do czubka głowy, nie była pewna, czy spowodowała to zimna
woda, czy coś innego... Starała się skupić na strumieniu wody,
lecz gdy tylko zamknęła oczy, widziała Jego twarz.
Moment,
w którym ich usta zetknęły się, gdy łapczywie wdychała
powietrze wydobywające się z jego ust. Ogień jaki wtedy poczuła
wewnątrz swego młodego ciała, uświadomił jej, że jej
dotychczasowe życie było nic nie znaczącym płomykiem. Pomimo
zimnej wody, jej ciało płonęło z pożądania.
Przyłożyła
prawą dłoń do twarzy, dłoń powoli zsuwała się w dół,
zatrzymała się chwilkę na jej okrągłych piersiach, delikatnie
muskając różowe sutki, po krótkiej chwili zsunęła się jeszcze
niżej, coraz niżej, zatrzymała się w szczególnym miejscu. To z
tego miejsca pochodziło całe ciepło w jej ciele, i to ono Jego
pragnęło. Włożyła jeden paluszek, do wewnątrz dziewiczego
miejsca. Całe jej ciało zadrżało, wydała z siebie cichy jęk.
Wolnymi ruchami zaspokajała swoją żądzę, jednak to nie
wystarczyło, pragnęła więcej, coraz więcej. Jej dłoń poruszała
się coraz szybciej i szybciej. Dźwięk spadającej wody częściowo
tłumił jej jęki, lecz ona się tym nie przejmowała. To nie miało
najmniejszego znaczenia. Nagle Kasumi poczuła eksplozję wewnątrz
swego ciała, tak potężną, że wydała z siebie głośny krzyk. Na
moment cały otaczający ją świat przestał istnieć, nie było
Sin'a, nie było Dawida, nie było potworów, demonów, nie było
nikogo, była tylko wypełniająca ją rozkosz. Upadła na kolana,
jej zamglone oczy powoli powracały do normy. Dysząc ciężko,
zaśmiała się na głos, tak jak potrafi się śmiać zaspokojona
kobieta.
Po
niespełna dwóch godzinach snu, Faust obudził się. Leżał chwilę
w całkowitym bezruchu, przyglądając się potwornym obłokom
unoszącym się nad jego twarzą. Obłoki dymu nie były niczym innym
jak umęczonymi duszami. Dusze wydawały z siebie ciche pojękiwania,
niektóre, silniejsze od pozostałych, były w stanie wydusić z
siebie całkiem zrozumiałe słowa: zakończ moje męki, uwolnij
mnie, zabij mnie, pomóż mi. Faust nie zwracał na nie uwagi,
przyzwyczaił się już do tego widoku. Wstał powoli z łóżka,
opierając się o nie dłońmi. Postawił pierwszy krok, niepewny
swojego ciała. Lecz z niemałym zdumieniem odkrył, że ból
całkowicie zniknął. Wyszedł z pokoju w tym, w co aktualnie był
ubrany: stary pognieciony podkoszulek, który miał już od wielu
lat, oraz krótkie spodenki, które kiedyś dostał od córki na
dzień ojca. Schodząc po schodach, zdecydował się zajrzeć do
Dawida. Był pewny, że Kasumi nie zrobi mu krzywdy, lecz nie
zaszkodzi sprawdzić.
Drzwi
do pokoju Kasumi i Dawida otworzyły się bezgłośnie. Faust równie
bezgłośnie podszedł do łóżka Dawida, i z ulgą stwierdził, że
żaden z mieszkańców tego ciała nie przebudził się. Faust
usłyszał szelest dochodzący zza drzwi.
Naga
Kasumi krzyknęła, gdy zobaczyła czarnoskórego mężczyznę,
przyglądającemu jej się z zaciekawieniem.
– Dlaczego
krzyczysz? – Zapytał Faust, który nie miał pojęcia co się
dzieje, lecz nie usłyszał odpowiedzi.
Kasumi
wbiegła z powrotem do łazienki, wróciła po krótkiej chwili,
otulona ręcznikiem. Spojrzała na twarz Fausta, która wcześniej
była ukryta za kapturem, i przeraziła się. Górna część jego
twarzy, powyżej nosa, była potwornie zmasakrowana. Skóra na jego
głowie przypominała ziemię, która popękała z braku wody.
Potworne blizny na czole wyglądały jakby cięto je wielokrotnie
tępym, zardzewiałym ostrzem. Lecz nie to było najgorsze. Jego oczy
były wydłubane, a oczodoły wypalone. Cóż za koszmar przeżył
ten człowiek?, pomyślała
– C-co
ci się stało? – Wyjąkała Kasumi.
– Ah,
to. Zapomniałem założyć swój płaszcz, wybacz, że musiałaś to
oglądać.
Kasumi
zrobiło się głupio, niepotrzebnie krzyknęła gdy zobaczył ją
nagą, i tak nic nie zobaczył, był ślepcem. Zaciekawiło ją
jednak, że skoro był ślepy, to jak wszedł tu bezszelestnie? I
jakim cudem, tak dobrze poruszał się na polu walki? Postanowiła
coś sprawdzić. Ściągnęła z siebie ręcznik, zwinęła go w
kulkę i rzuciła prosto w jego twarz. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu,
Faust złapał ręcznik w locie. Uśmiechnął się, po czym
powiedział – To że nie mam oczu, nie oznacza, że nie widzę.
Widzę całkiem dobrze, jednak inaczej niż ty.
Kasumi
była zdumiona, nie wiedziała co o tym myśleć. W jej umyśle
toczyła się wojna, walczyła sama z sobą o to czy zadać to
pytanie. Ciekawość zwyciężyła.
– Czy
mógłbyś mi powiedzieć, co ci się stało? Dlaczego twoja twarz
wygląda jak...
Faust
wyczuł jej wahanie, nie chciała go obrazić, jednak nie wiedziała
jakich dokładnie słów użyć. Uprzedził ją mówiąc – Jak
zmasakrowany kartofel, rozjechany przez autobus i podpalony, niczym
znicz na grobie zmarłego człowieka? – Powiedział to całkiem
poważnie, jednak kącik jego ust drgnął lekko ku górze, jakby z
trudem powstrzymywał śmiech.
– Yyy..
Tak... – Odpowiedziała po chwili, chociaż poczuła się podle
prosząc go o to, to jednak bardzo chciała wiedzieć.
– Powiem
ci, że to jest całkiem niezły pomysł. Słyszałem o przypadkach,
w których ludzie wybudzali się ze śpiączki, tylko dzięki temu,
że ktoś z nimi rozmawiał. Ponoć człowiek w takim stanie słyszy
wszystko, a nawet też czuje.
Kasumi
prawie podskoczyła słysząc te słowa. Co jeżeli on to wszystko
czuł i słyszał?!
– Chociaż
Dawid faktycznie nie jest w śpiączce – kontynuował Faust. – To
jednak może mu to pomóc, a na pewno nie zaszkodzi. Jest jeszcze
jeden powód dla którego chcę to zrobić. Nie wiem czy to
zrozumiesz, myślę, że jesteś na to za młoda, lecz wystarczy, że
mnie wysłuchasz. Ja... ja powoli staje się potworem... Ludzkie
życie straciło dla mnie jakąkolwiek wartość. Mógłbym cię
zabić, bez mrugnięcia okiem, wiedząc nawet, że ten chłopak
poczuł coś do ciebie w momencie, w którym cię zobaczył. I wiesz
co? Po tym wszystkim poszedłbym do kuchni, wyjął paczkę chipsów
z szafki, zasiadłbym przed telewizorem i oglądałbym jakiś film
komediowy, jakby nic się nie stało. Ja nie chcę stać się kimś
takim, a może już się stałem... Opowiem ci całą moją historię,
opowiem Ci wszystko co wiem. Może dzięki temu zrozumiem, jak stać
się dawnym sobą..
Kasumi
nic nie odpowiedziała. Usiadła na łóżku naprzeciwko Fausta, na
znak, że jest gotowa wysłuchać wszystkiego co ma jej do
powiedzenia.
– A
więc zaczynam – powiedział po chwili Faust. – Zacznijmy od
samego początku. Moje prawdziwe imię brzmi: Olamide Xulu, lecz wolę
by mówiono na mnie Faust. To przezwisko jest dla mnie bardzo ważne,
a dlaczego je wybrałem ? Dowiesz się z mojej opowieści. Tą
historię opowiedziała mi moja matka, a teraz ja opowiem ją tobie.
– Moja
mama była kimś w rodzaju misjonarza, jeździła do ubogich krajów
niosąc pomoc biednym. Głównie przynosili jedzenie, szczepionki,
wiedzę oraz religie. Mama opowiadała mi, że nie do końca zgadzała
się z tym, aby nauczać ich o religii chrześcijańskiej. Ci ludzie
mieli swoje wierzenia, swojego boga, a biali ludzie za wszelką cenę
chcieli ich nawracać, jakby wiara w Boga, który nie jest
Chrześcijańskim Bogiem, była czymś złym, ale wiadomo, „Szanuj
bliźniego swego jak siebie samego” sprawdza się tylko w
przypadku, jeżeli bliźni wierzy w tego samego Boga, bo jeśli jest
inaczej, to bliźni powinien umrzeć w okropnych męczarniach...
Przepraszam, zboczyłem z tematu. Moja mama i jej drużyna nie byli
zwykłymi misjonarzami. To była tylko ich przykrywka, prawda jest
taka, że byli oni ludźmi o nadprzyrodzonych zdolnościach, zdolnych
widzieć duchy, potwory a nawet demony. Ostatnia z misji, w której
uczestniczyli, zmieniła ich życie. Zostali wysłani przez dowództwo
z misją do Kongo...
koniec zostawia taki niedosyt że aż żałuje że nie poczekałam z czytaniem na następny rozdział... ale cóż poradzić, że zeżarła mnie ciekawość. Co do tego rozdziału jako dziewczyna mogę powiedzieć iż bardzo rozśmieszyła mnie scena masturbacji Kasumi :) wybacz to stwierdzenie ale napisałeś to jak 13latek po obejrzeniu pierwszego filmu erotycznego. Co do reszty to bardzo się cieszę że nareszcie dodałeś rozdział bez żadnej bitwy. Nie chodzi o to że nie lubię takich rozdziałów ale to jest pierwszy w którym nikt nie ginie. Moim zdaniem takie przerywniki w których jest mniej akcji też są dobre bo wzbudzają apetyt na następne wydarzenia.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział się spodobał. W przyszłości będzie więcej rozdziałów czysto fabularnych.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o samą scenę masturbacji, to wiem, że nie jest ona doskonała, chciałem to napisać poprawnie a nawet hmm... pięknie? Widzę, że jednak mi nie wyszło.
Muszę jednak się z Tobą nie zgodzić, moja Zaczytana koleżanko. Chciałem się doszkolić w pisaniu erotycznym, przez parę godzin czytałem opowiadania trzynastolatek z syndromem niedopchnięcia... Pozwolę sobie dodać parę cytatów z takich właśnie opowiadań.
1. "lizałam aż po same jajka! potem nałożyłam ustami kondony na ich sztywne kutasy i zaczęłam Tomkowi
trzepać a Marcin wszedł we mnie i zaczął mnie mocno rżnąć chciałam krzyczeć z podniecenia ale usta
wypełniał mi kutas"
2."Zdjął spodnie, splunął na rękę i rozsmarował ślinę na swoim sterczącym kutasie, którego następnie wsadził w odbyt Giulii."
3."Słyszał jak jęczy i czuł jak jej ciało poruszało się wraz ze świdrującym jej dupę kutasem"
To tylko parę z naprawdę wielu przykładów, wiem, że nie jest to masturbacja, jednak nie znalazłem nic na ten temat.
Mógłbym to opisać zupełnie inaczej... wulgarniej, bezczelniej, jednak mam inne wyobrażenie o seksie czy masturbacji. To powinno być piękne przeżycie, a nie "świdrowanie dupy kutasem"
Mały przykład: "Włożyła całą pięść w swoją morką cipkę, nie był to sterczący, żylasty kutas Dawida, jednak to musiało jej wystarczyć. Jej pięść wchodziła coraz głębiej, soki z jej mokrej cipki spływały po jej udach. Podczas gdy świdrowała swoją cipkę, po jej udach spłynęła stróżka krwi, nie przejęła się tym kompletnie. Krzyczała na głos – Rżnij mnie, Dawidzie, jeb mnie jak zwykłą kurwę."
Nie wiem jakie Ty masz wyobrażenie o seksie, masturbacji, może coś takiego Cię kręci, kto wie...
Mogę opisywać brutalne morderstwa, wnętrzności ozdabiające każdą ścianę, czy nawet kanibalizm, jednak nigdy nie opisze bezczelnie czegoś tak pięknego jak masturbacja czy stosunek między dwojgiem ludzi...
Nie zrozumiałeś mnie. Chodziło mi oto że jest to opisane za mało dojrzale a nie za mało wulgarnie. Możesz sobie wyobrazić że nie kręcą mnie takie ordynarne klimaty. Po prostu bardzo rozśmieszył mnie tekst 'Włożyła jeden paluszek, do wewnątrz dziewiczego miejsca' i stwierdziłam że stać cię na więcej. A jeżeli faktycznie chcesz się podszkolić z literatury erotycznej poczytaj jakaś książke Annie Solomon, najlepiej fotografa Śmierci. I jeszcze jedno. Nie piszę ci komentarzy żeby cię urazić tylko po to żebyś mógł się doskonalić więc wypraszam sobie zdania typu: 'Nie wiem jakie Ty masz wyobrażenie o seksie, masturbacji, może coś takiego Cię kręci, kto wie...'
OdpowiedzUsuńOk to czas na mnie ;)
OdpowiedzUsuńSam rozdział całkiem fajny , widać sporą zmianę , że opisanie w sumie dość małej części fabuły zajęło całkiem obszerny fragment , wiem - nie chodzi o pisanie , żeby napisać jak najwięcej się da , ale chodzi o sam fakt dobrego opisania dobrych fragmentów co pozwala sobie lepiej wyobrazić co dzieje się w powieści. Więc jest bardzo pozytywna zmiana ;)
Sam przerywnik ... w sumie dobry pomysł , czasem jest dobrze przeczytać sobie coś przy czym dowiadujesz się czystych faktów aczkolwiek nie zejdź w tą skrajność , że będą tylko takie ale raz na 2-3 rozdziały byłyby dobre.
Co do sceny erotycznej , hmm osobiście po prostu nie lubię tych klimatów , nie podoba mi się książkowa erotyka jak i zdjęcia , akty itd. Jakoś tak nie chodzi o wstyd czy coś w tym stylu , aczkolwiek śmieszy mnie język w którym jest to napisane nie tyle co w twojej powieści ale nawet u profesjonalistów wydawających tysięczne nakłady.
Czekam na info o następnej częsci
Popełniłem grzech pychy... Nawet nie wziąłem pod uwagę, że mogłem to źle napisać...
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo głupio z tego powodu i pragnę z całego serca przeprosić was za moje głupie zachowanie.
Powiedzmy, że troszkę zabolało mnie porównanie do trzynastolatka, dlatego właśnie wkleiłem parę tych przykładów oraz napisałem mały fragment w tak wulgarny sposób.
Oczywiście, rozumiem, że chciałaś mi tylko pomóc. To co napisałem, w żadnym wypadku nie było atakiem na Twoją osobę. Gdybym chciał Cię zaatakować(a nie chce) to napisałbym coś w stylu „Wal się kobieto” :)
Nie będę się tu rozpisywał na temat moich doświadczeń życiowych, powiem tylko, że tematyka BDSM nie jest mi obca. Jesteśmy tylko ludźmi, zwierzętami, każdy z nas ma jakieś tam potrzeby seksualne i dążymy do ich realizacji. Niektórzy lubią takie „ordynarne klimaty", a dla niektórych( dla mnie) "zwykły" namiętny seks pod wpływem głębszych emocji jest najpiękniejszy. Dlatego też masturbację Kasumi opisałem w ten właśnie sposób.
Dziękuję za informację, przed napisaniem kolejnego takiego fragmentu przeczytam tą książkę i postaram się by był on doskonały.
Do Anonim; rozdziały czysto fabularne będą występować dosyć rzadko, mi osobiście podoba się ten rozdział, jednak nie jest to kierunek, w którym będę szedł. Moja powieść ma być wypchana czystą, brutalną przemocą i tak właśnie będzie:)
Najnowszy rozdział powstaje już od paru dni, miałem małe problemy z "oklepanymi akcjami" jednak wpadłem wczoraj na pewien dobry pomysł i wszystko powinno być dobrze. Myślę, że będę musiał go podzielić na dwie(lub więcej) części, ale to się jeszcze zobaczy. Nie wiem czy dam radę, ale 9 wyjeżdżam i nie będzie mnie parę dni w domu, nie będę miał też dostępu do komputera, więc postaram się do tego czasu dostarczyć wam kolejny rozdział.
Masz wybaczone :) powodzenia przy nastepnym rozdziale :)
OdpowiedzUsuń