1. Spowiedź.


     Pomiędzy kamiennymi posągami przedstawiającymi dwóch aniołów, strażników wielkiego domu, pojawiła się mała czerwona kula, która niczym czarna dziura, swoją energią zaginała otaczającą ją rzeczywistość. Czerwona kula o idealnym sferycznym kształcie, zaczęła się powoli rozszerzać, by po chwili przeobrazić się w portal. Portal, wrota do innego miejsca, przybrał pomarańczowy kolor. W portalu pojawiła się sylwetka człowieka, który trzymał kogoś na rękach. Postać w zielonym kombinezonie została wyrzucona z portalu z ogromną siłą. Sin wylądował twardo na obie stopy. Gdyby Dawid, którego trzymał w rękach był przytomny, nawet by tego nie poczuł. Tuż za nim, pojawiła się piękna kobieta, portal nie wyrzucił jej tak jak Sin'a, wyszła z niego stawiając stopę delikatnie na ziemi, wykonała jeden krok, jakby przechodziła przez próg mieszkania. Jej wzrok natychmiast przykuły dwa posągi. Całkowicie zafascynował ją kunszt z jakim zostały wykonane. Podczas gdy się w nie wpatrywała, wróciło do niej wspomnienie o starej legendzie, którą usłyszała od swojej nauczycielki: „Nadejdzie dzień, w którym Bóg nie będzie w stanie dłużej tolerować ludzkiej głupoty i przyglądać się temu jak niszczą świat, który im ofiarował. Zstąpi on ze swego tronu w niebiosach w towarzystwie wiernych anielskich sług, by ukarać ludzkość za swoje grzechy. Lecz ludzkość nie będzie bezbronna. Pojawi się człowiek, który będzie mógł mierzyć się z potęgą samego Boga”. Było tam coś jeszcze, coś ważnego, lecz nie była w stanie sobie tego przypomnieć. Nagle przeszył ją zimny dreszcz, chociaż wydawało jej się to niemożliwe, poczuła, że jeden z posągów skupił na niej kamienny wzrok. Mogłaby przysiąc, że usłyszała pęknięcie skorupy, jakby istota zamknięta w kamiennym więzieniu, próbowała się z niego uwolnić. Pomyślała, że traci powoli zmysły, musi odpocząć.
     Z portalu wyłoniła się zakapturzona istota odziana w czarny płaszcz sięgający jej do kostek. Faust stanął przed portalem, złapał obiema dłońmi za obramowanie wrót, portal się zakrzywił, zachował się jak żywa istota walcząca o swoje życie. Starał się wyrwać z żelaznego uścisku swojego stwórcy, jednak opór był daremny. Faust wchłaniał łapczywie ogromną moc zaklętą w portalu. Do postawienia bariery przeciwko wściekłemu atakowi Strażnika, Faust poświęcił o wiele więcej, niż część jego energii, musiał jakoś się zregenerować a portal nadawał się do tego idealnie. Po pięciu sekundach, portal znikł całkowicie, został wchłonięty przez umęczone ciało swego stwórcy. Faust na chwilkę stracił przytomność, jego ciało nie było gotowe do przyjęcia takiej ogromnej mocy, gdy ocknął się dwie sekundy później, poczuł, że jest podtrzymywany przez Kasumi. Nie stawiał oporu, prawdę mówiąc, był jej wdzięczny.
     Sin przyglądał się chwile Kasumi i Faustowi, po czym wszedł po schodach, przerzucił Dawida przez ramię, przyłożył prawą dłoń do wielkich, drewnianych drzwi, wyszeptał pod nosem zaklęcie, i wrota otworzyły się do wewnątrz. Cała trójka oraz Dawid, niesiony przez Sin'a niczym worek kartofli, weszła do budynku. Gdy Kasumi przekroczyła próg domu, cały budynek zatrząsł się w posadach, a na końcu długiego, ciemnego korytarza, pojawiło się blade, niebieskie światło. Zmysły Kasumi zaczęły wariować, ostrzegały ją przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Sin wykonał gest prawą dłonią, światło jak i uczucie niebezpieczeństwa zniknęło tak nagle jak się pojawiło.
     Sin spojrzał kątem oka na kobietę. Coś mu w niej nie pasowało. Tylko bardzo potężne istoty potrafiły wyczuć, a co dopiero zobaczyć, magię strzegącą ten dom, ona z pewnością to poczuła, nie było co do tego wątpliwości, a jednak była słaba, tak słaba...
     Ruszyli wolnym krokiem w głąb korytarza. Właściciel domu, Sin, prowadził ich w stronę pomieszczenia znajdującego się na prawo od kuchni, w pobliżu sali konferencyjnej.
     Sin wszedł do dużego pokoju, w którym znajdowały się cztery ogromne łoża, przy każdym łóżku stał stolik, a po prawej stronie pokoju, znajdowały się kolejne drzwi. Kasumi zatrzymała się w progu. Dostrzegła prastare glify namalowane na ścianach pokoju; to pomieszczenie było pułapką bez wyjścia. Podczas swoich podróży widziała, jak owady same, z własnej woli, wlatywały do wnętrza dzbanecznika, by zostać w nim strawione. Ten obraz, który pojawił się w jej umyśle, wcale nie ułatwił jej decyzji, lecz jak się nad tym zastanowiła, nie miała o czym decydować. Była zdana na ich łaskę, zresztą godzinę wcześniej walczyli na śmierć i życie, brak zaufania był całkowicie zrozumiały. Weszła do wnętrza pokoju bez większych oporów.
     Sin położył Zbawiciela na łóżku znajdującym się najbliżej małego okna. Zbawiciel powoli przybierał formę człowieka. To był dobry znak, ciało Dawida nie zostało uszkodzone.
    – Dziękuję kobieto, możesz mnie już puścić. – Powiedział Faust, po czym kulejąc na prawą nogę, podszedł do Dawida, by sprawdzić czy wszystko z nim w porządku.
    – Nie ma za co – odpowiedziała, a na jej ustach pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech. – Proszę, mów mi Kasumi.
    – A więc, Kasumi. – Odezwał się Sin. – Dlaczego nie miałbym cię zabić tu i teraz?
    – Ponieważ ten chłopak – wskazała dłonią na nieprzytomnego Dawida. – Nigdy by ci tego nie wybaczył...
    – Oh... Zaufaj mi – przerwał jej Sin. – Jest naprawdę sporo innych rzeczy, których on mi nigdy nie wybaczy, jedna więcej nie zrobi różnicy.
Faust przerwał badanie, spojrzał na Sina i cichym głosem powiedział – Przestań! – Chciał krzyknąć, lecz nie miał na to siły.
     Sin skutecznie udał, że po słowach Fausta ogarnęła go wściekłość. Obrócił się na pięcie i skierował się do drzwi wyjściowych, na koniec rzucił jeszcze – jeżeli ona zrobi krzywdę tobie albo Dawidowi, będziesz mógł winić za to tylko i wyłącznie siebie. – Po czym wyszedł zostawiając ich samych sobie.
     Kasumi spojrzała na twarz Fausta, której górna część, powyżej nosa, ukryta była za kapturem i powiedziała – Co jeśli on ma rację? Co jeżeli tylko czekałam na ten moment? Teraz zabiję ciebie oraz tego idiotę! – Mówiąc te słowa, wskazała prawą dłonią na nieprzytomnego Dawida.
     Faust uśmiechnął się szeroko, ukazując białe niczym poranny śnieg zęby. Nie zareagował na jej zaczepkę, odwrócił się do niej plecami, na znak, że jeżeli chce go zabić to, to jest odpowiedni moment. Stał chwilkę, ciągle się uśmiechając, nie spodziewał się żadnego ataku, i miał rację. Kasumi nie miała zamiaru zrobić mu krzywdy
Kasumi spuściła wzrok, była na siebie wściekła, dała ponieść się emocjom.
    – Przepraszam – powiedziała błagalnym tonem.
    – Nic się nie stało – odpowiedział jej Faust. – Jesteś jeszcze młoda, jestem pewny, że jesteś młodsza od Dawida. To Sin'owi powinno być głupio, chciał cię sprowokować, tak jak ty mnie. Dla niego jest już za późno, on jest stary i głupi, już się nie zmieni, lecz ty możesz uczyć się na jego błędach, zapamiętaj te słowa : zanim wystrzelisz, upewnij się, że załadowałaś broń.
     Kasumi zmieszała się po tych słowach, gdy opuszczała zakon, była pewna, że już nikt nie będzie jej pouczał. Podeszła do łóżka Dawida, przyłożyła dłoń do jego klatki piersiowej. W tym momencie przeszył ją dreszcz, miała nadzieję, że Faust tego nie dostrzegł. Po krótkiej chwili zapytała – Czy on z tego wyjdzie?
    – Nie wiem, naprawdę nie wiem. Myśleliśmy, że Strażnik został unicestwiony. Jak widać, byliśmy w błędzie. – Faust zachwiał się, zakręciło mu się w głowie. – Na mnie już czas.
Faust ruszył chwiejnym krokiem w stronę wyjścia.
    – Byłbym zapomniał. Za drzwiami, tuż obok łóżka Dawida, znajduję się łazienka oraz mała spiżarnia. Jest jeszcze jedno... To jest raczej niemożliwe... Lecz jak mówi prawo Murphy'ego „ jeżeli coś może pójść źle, to pójdzie źle”. Sin zamknął świadomość Dawida jak i Strażnika w niezniszczalnej klatce, jeżeli jednak stanie się coś, co ich z niej uwolni... No cóż... Będziesz zdana na siebie.
     Kasumi mogła się tylko domyślać czym jest Strażnik. Gdy usłyszała huk wystrzału i dostrzegła strumień krwi wydobywający się z głowy Dawida. Gdy zdała sobie sprawę, że jej wybawca padł martwy na ziemię, wydała z siebie krzyk przerażenia, krzyk rozpaczy. Wtedy jeszcze nie była pewna skąd wzięły się w niej te emocje, jednak teraz, gdy przyglądała się jego twarzy, wszystko było dla niej jasne chociaż całkowicie niezrozumiałe. W momencie, gdy ciało Dawida wstało z ziemi, jakby zmartwychwstało, spojrzała prosto w oczy tej istoty, oczy które wcześniej były pełne skupienia, zrozumienia oraz troski, stały się oczami potwora. Czarne źrenice przepełniała żądza mordu, nienawiść sączyła się z nich niczym jad skorpiona, w tamtym momencie, pierwszy raz w życiu, poczuła paraliżujący strach, nie spodobało jej się to uczucie.
    – Kasumi... – powiedział Faust, który znikł już za drzwiami. – Opiekuj się nim...
Kobieta tylko skinęła głową.
     Chociaż Faust nie został zraniony fizycznie, to jego ciało było w kiepskim stanie. Całą jego moc magiczną zużył na stworzenie golema. Gdy pojawił się Strażnik, użył ostatniej deski ratunku, wykorzystał moc zaklętą w jego ciele, do postawienia magicznej bariery. Gdyby strażnik nie przecenił swoich umiejętności, było by o wiele, wiele gorzej.
Faust już o własnych siłach, chociaż ciągle kulejąc, poszedł schodami na górę, do swojego pokoju. Niedbałym ruchem zrzucił z siebie długi, czarny płaszcz, po czym padł na łóżko. Wtulił się w nie, jakby było jego dawno niewidzianą kochanką i zasnął z błogim uśmiechem na ustach.
     Sin siedział samotnie w ciemnym pokoju, jedynym źródłem światła był blask ekranu telewizora, który rozświetlał jego umęczoną twarz. Sin z trudem utrzymywał w dłoniach pilota, Dawid oraz Kasumi tego nie dostrzegli, jednak Faust, który spędził z nim wiele czasu, jako jedyny wiedział, że był on na skraju wyczerpania fizycznego i gdyby ta walka potrwałaby chociaż pięć minut dłużej, jego ciało poddałoby się, a to oznaczałoby jego śmierć. Sin próbował się skupić na Dawidzie, oraz na tym, jak mu pomóc. Jednak w jego głowie ciągle widział obraz tej kobiety. Zastanawiał się co nią kieruje, czy naprawdę chce odwdzięczyć się Dawidowi za uratowanie jej życia? Czy może chodzi o coś więcej niż honor? Zdawał sobie sprawę z tego, czym jest honor dla prawdziwego wojownika, tym bardziej ta kobieta go fascynowała. Była ona bardzo słaba, nie dałaby rady skrzywdzić go nawet we śnie, jednak wiedziała czym jest honor, znała wiele różnych technik, które on sam opanował z wielkim trudem, ale co ważniejsze, wyczuła niebezpieczeństwo po przekroczeniu progu jego mieszkania. Było jeszcze coś... uczucie, którego nie mógł się pozbyć, uczucie to wierciło dziurę w jego głowie nie dając o sobie zapomnieć. Ta kobieta przypominała mu kogoś z jego przeszłości, kogoś, kogo kochał...
     Kasumi została sam na sam z Dawidem. Odpięła z bioder pas z uzbrojeniem, i położyła go na stoliku obok wolnego łóżka. Sprawdziła czy wszystko jest na swoim miejscu, na wypadek gdyby jednak Dawid przebudził się jako Strażnik. Cztery sztylety, garść wybuchowych kul, parę shurikenów. Jest wszystko.
Podeszła do małego okienka i wpatrywała się w dal, jednak nie zwracała uwagi na to co się dzieje, pogrążyła się w myślach. Wciąż nie mogła uwierzyć w to co zobaczyła; wielkiego potwora, który zniszczył setki ludzkich istnień. Zgodziła się opuścić zakon by ochraniać Dominika, ponieważ myślała, że jest on człowiekiem, który pomaga innym ludziom, a złe istoty pragną jego śmierci. Gdy stała przy oknie i rozmyślała o tym jak ją oszukano, przypomniała sobie ciąg dalszy tej historii oraz człowieka, dzięki któremu jeszcze żyje.
     Wolnym krokiem podeszła do łóżka Dawida, starała się oddychać wolno, spokojnie, lecz jej ciało, jak na złość, nie chciało się uspokoić. Usiadła na rogu łoża, tuż przy twarzy chłopaka. Pochyliła się nad nim i zaczęła przyglądać się jego twarzy. Wchłaniała łapczywie woń, która wydobywała się z jego ciała: zapach potu, brudu oraz krwi, ten zapach podniecił ją do tego stopnia, że nie mogła opanować drżenia rąk. Podczas przyglądania się jego spokojnemu obliczu, poczuła ukłucie w piersi. Zerwała się na nogi, jakby ktoś przebił jej serce stalowym sztyletem. Była prawdziwie przerażona. Jednak po krótkiej chwili doszła do siebie i zaśmiała się cicho. Pół roku temu opuściła zakon, w którym spędziła całe swoje życie, co prawda wiele razy widziała przystojnych mężczyzn, jednak żaden z nich nie obudził w niej tych dziwnych uczuć. Żaden z nich nie postawił się potężnej istocie, która mogła go zniszczyć jednym spojrzeniem. Żaden z nich nie przelał dla niej własnej krwi...
     Znów usiadła na rogu łóżka, pochyliła się nad Dawidem, w taki sposób, że jej twarz była oddalona o grubość włosa od jego twarzy. Wahała się chwilkę, nie była pewna, czy powinna to zrobić, jednak jej serce oraz jej ciało było pewne. Przysunęła wolno swoje usta do jego ust, to był ostatni moment by zrezygnować z zakazanego owocu, nie zrezygnowała. Jej ciało tego pragnęło... Ona sama tego pragnęła... Pocałowała go, delikatnie, ich usta połączyły się w miłosnym uścisku. Ciepło jego ciała potęgowało ciepło pochodzące z jej wnętrza. Całowała go coraz mocniej, brutalniej, niemal gniewnie. Palcami otarła mu oczy, przesunęła nimi po jego policzkach. Nawet szelest jego szorstkiego zarostu wydawał się najpiękniejszym dźwiękiem na świecie. Położyła się na nim, wtuliła w jego ciało, nie przestając całować. Całowała go rozchylonymi wargami, tuliła najmocniej, jak potrafiła.
     Gdy ich ciała, na ten krótki moment połączyły się, dłoń Dawida lekko drgnęła, lecz ona tego nie dostrzegła, pożądanie zawładnęło jej ciałem, zaabsorbowało ją kompletnie.
Powoli, wręcz niechętnie, odsunęła twarz od jego twarzy. Miała lekkie wyrzuty sumienia, skradła mu coś, co on powinien ofiarować jej z głębi serca, jednak nie żałowała tego co zrobiła. Położyła prawą dłoń na jego policzku, bardzo delikatnie. Ten dotyk potęgował ciepło, które czuła. Powoli zaczęło jej się kręcić w głowie. Lewą dłonią dotknęła swojej twarzy, wyczuła na niej dziwną skorupę, to była jego krew, krew którą przelał, by ocalić jej życie.
     Kasumi wstała i poszła do łazienki, zimny prysznic był tym, czego bardzo potrzebowała, by choć odrobinę ochłonąć. Zrzuciła z siebie kostium, weszła do brodzika i przekręciła kurek. Zimna woda obmywała jej twarz z jego krwi. Zimny dreszcz przeszył jej ciało od stóp do czubka głowy, nie była pewna, czy spowodowała to zimna woda, czy coś innego... Starała się skupić na strumieniu wody, lecz gdy tylko zamknęła oczy, widziała Jego twarz.
Moment, w którym ich usta zetknęły się, gdy łapczywie wdychała powietrze wydobywające się z jego ust. Ogień jaki wtedy poczuła wewnątrz swego młodego ciała, uświadomił jej, że jej dotychczasowe życie było nic nie znaczącym płomykiem. Pomimo zimnej wody, jej ciało płonęło z pożądania.
     Przyłożyła prawą dłoń do twarzy, dłoń powoli zsuwała się w dół, zatrzymała się chwilkę na jej okrągłych piersiach, delikatnie muskając różowe sutki, po krótkiej chwili zsunęła się jeszcze niżej, coraz niżej, zatrzymała się w szczególnym miejscu. To z tego miejsca pochodziło całe ciepło w jej ciele, i to ono Jego pragnęło. Włożyła jeden paluszek, do wewnątrz dziewiczego miejsca. Całe jej ciało zadrżało, wydała z siebie cichy jęk. Wolnymi ruchami zaspokajała swoją żądzę, jednak to nie wystarczyło, pragnęła więcej, coraz więcej. Jej dłoń poruszała się coraz szybciej i szybciej. Dźwięk spadającej wody częściowo tłumił jej jęki, lecz ona się tym nie przejmowała. To nie miało najmniejszego znaczenia. Nagle Kasumi poczuła eksplozję wewnątrz swego ciała, tak potężną, że wydała z siebie głośny krzyk. Na moment cały otaczający ją świat przestał istnieć, nie było Sin'a, nie było Dawida, nie było potworów, demonów, nie było nikogo, była tylko wypełniająca ją rozkosz. Upadła na kolana, jej zamglone oczy powoli powracały do normy. Dysząc ciężko, zaśmiała się na głos, tak jak potrafi się śmiać zaspokojona kobieta.

 
     Po niespełna dwóch godzinach snu, Faust obudził się. Leżał chwilę w całkowitym bezruchu, przyglądając się potwornym obłokom unoszącym się nad jego twarzą. Obłoki dymu nie były niczym innym jak umęczonymi duszami. Dusze wydawały z siebie ciche pojękiwania, niektóre, silniejsze od pozostałych, były w stanie wydusić z siebie całkiem zrozumiałe słowa: zakończ moje męki, uwolnij mnie, zabij mnie, pomóż mi. Faust nie zwracał na nie uwagi, przyzwyczaił się już do tego widoku. Wstał powoli z łóżka, opierając się o nie dłońmi. Postawił pierwszy krok, niepewny swojego ciała. Lecz z niemałym zdumieniem odkrył, że ból całkowicie zniknął. Wyszedł z pokoju w tym, w co aktualnie był ubrany: stary pognieciony podkoszulek, który miał już od wielu lat, oraz krótkie spodenki, które kiedyś dostał od córki na dzień ojca. Schodząc po schodach, zdecydował się zajrzeć do Dawida. Był pewny, że Kasumi nie zrobi mu krzywdy, lecz nie zaszkodzi sprawdzić.
     Drzwi do pokoju Kasumi i Dawida otworzyły się bezgłośnie. Faust równie bezgłośnie podszedł do łóżka Dawida, i z ulgą stwierdził, że żaden z mieszkańców tego ciała nie przebudził się. Faust usłyszał szelest dochodzący zza drzwi.
     Naga Kasumi krzyknęła, gdy zobaczyła czarnoskórego mężczyznę, przyglądającemu jej się z zaciekawieniem.
    – Dlaczego krzyczysz? – Zapytał Faust, który nie miał pojęcia co się dzieje, lecz nie usłyszał odpowiedzi.
     Kasumi wbiegła z powrotem do łazienki, wróciła po krótkiej chwili, otulona ręcznikiem. Spojrzała na twarz Fausta, która wcześniej była ukryta za kapturem, i przeraziła się. Górna część jego twarzy, powyżej nosa, była potwornie zmasakrowana. Skóra na jego głowie przypominała ziemię, która popękała z braku wody. Potworne blizny na czole wyglądały jakby cięto je wielokrotnie tępym, zardzewiałym ostrzem. Lecz nie to było najgorsze. Jego oczy były wydłubane, a oczodoły wypalone. Cóż za koszmar przeżył ten człowiek?, pomyślała
    – C-co ci się stało? – Wyjąkała Kasumi.
    – Ah, to. Zapomniałem założyć swój płaszcz, wybacz, że musiałaś to oglądać.
Kasumi zrobiło się głupio, niepotrzebnie krzyknęła gdy zobaczył ją nagą, i tak nic nie zobaczył, był ślepcem. Zaciekawiło ją jednak, że skoro był ślepy, to jak wszedł tu bezszelestnie? I jakim cudem, tak dobrze poruszał się na polu walki? Postanowiła coś sprawdzić. Ściągnęła z siebie ręcznik, zwinęła go w kulkę i rzuciła prosto w jego twarz. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, Faust złapał ręcznik w locie. Uśmiechnął się, po czym powiedział – To że nie mam oczu, nie oznacza, że nie widzę. Widzę całkiem dobrze, jednak inaczej niż ty.
     Kasumi była zdumiona, nie wiedziała co o tym myśleć. W jej umyśle toczyła się wojna, walczyła sama z sobą o to czy zadać to pytanie. Ciekawość zwyciężyła.
    – Czy mógłbyś mi powiedzieć, co ci się stało? Dlaczego twoja twarz wygląda jak...
Faust wyczuł jej wahanie, nie chciała go obrazić, jednak nie wiedziała jakich dokładnie słów użyć. Uprzedził ją mówiąc – Jak zmasakrowany kartofel, rozjechany przez autobus i podpalony, niczym znicz na grobie zmarłego człowieka? – Powiedział to całkiem poważnie, jednak kącik jego ust drgnął lekko ku górze, jakby z trudem powstrzymywał śmiech.
    – Yyy.. Tak... – Odpowiedziała po chwili, chociaż poczuła się podle prosząc go o to, to jednak bardzo chciała wiedzieć.
    – Powiem ci, że to jest całkiem niezły pomysł. Słyszałem o przypadkach, w których ludzie wybudzali się ze śpiączki, tylko dzięki temu, że ktoś z nimi rozmawiał. Ponoć człowiek w takim stanie słyszy wszystko, a nawet też czuje.
Kasumi prawie podskoczyła słysząc te słowa. Co jeżeli on to wszystko czuł i słyszał?!
    – Chociaż Dawid faktycznie nie jest w śpiączce – kontynuował Faust. – To jednak może mu  to pomóc, a na pewno nie zaszkodzi. Jest jeszcze jeden powód dla którego chcę to zrobić. Nie wiem czy to zrozumiesz, myślę, że jesteś na to za młoda, lecz wystarczy, że mnie wysłuchasz. Ja... ja powoli staje się potworem... Ludzkie życie straciło dla mnie jakąkolwiek wartość. Mógłbym cię zabić, bez mrugnięcia okiem, wiedząc nawet, że ten chłopak poczuł coś do ciebie w momencie, w którym cię zobaczył. I wiesz co? Po tym wszystkim poszedłbym do kuchni, wyjął paczkę chipsów z szafki, zasiadłbym przed telewizorem i oglądałbym jakiś film komediowy, jakby nic się nie stało. Ja nie chcę stać się kimś takim, a może już się stałem... Opowiem ci całą moją historię, opowiem Ci wszystko co wiem. Może dzięki temu zrozumiem, jak stać się dawnym sobą..
    Kasumi nic nie odpowiedziała. Usiadła na łóżku naprzeciwko Fausta, na znak, że jest gotowa wysłuchać wszystkiego co ma jej do powiedzenia.
    – A więc zaczynam – powiedział po chwili Faust. – Zacznijmy od samego początku. Moje prawdziwe imię brzmi: Olamide Xulu, lecz wolę by mówiono na mnie Faust. To przezwisko jest dla mnie bardzo ważne, a dlaczego je wybrałem ? Dowiesz się z mojej opowieści. Tą historię opowiedziała mi moja matka, a teraz ja opowiem ją tobie.
    – Moja mama była kimś w rodzaju misjonarza, jeździła do ubogich krajów niosąc pomoc biednym. Głównie przynosili jedzenie, szczepionki, wiedzę oraz religie. Mama opowiadała mi, że nie do końca zgadzała się z tym, aby nauczać ich o religii chrześcijańskiej. Ci ludzie mieli swoje wierzenia, swojego boga, a biali ludzie za wszelką cenę chcieli ich nawracać, jakby wiara w Boga, który nie jest Chrześcijańskim Bogiem, była czymś złym, ale wiadomo, „Szanuj bliźniego swego jak siebie samego” sprawdza się tylko w przypadku, jeżeli bliźni wierzy w tego samego Boga, bo jeśli jest inaczej, to bliźni powinien umrzeć w okropnych męczarniach... Przepraszam, zboczyłem z tematu. Moja mama i jej drużyna nie byli zwykłymi misjonarzami. To była tylko ich przykrywka, prawda jest taka, że byli oni ludźmi o nadprzyrodzonych zdolnościach, zdolnych widzieć duchy, potwory a nawet demony. Ostatnia z misji, w której uczestniczyli, zmieniła ich życie. Zostali wysłani przez dowództwo z misją do Kongo...

6 komentarzy:

  1. koniec zostawia taki niedosyt że aż żałuje że nie poczekałam z czytaniem na następny rozdział... ale cóż poradzić, że zeżarła mnie ciekawość. Co do tego rozdziału jako dziewczyna mogę powiedzieć iż bardzo rozśmieszyła mnie scena masturbacji Kasumi :) wybacz to stwierdzenie ale napisałeś to jak 13latek po obejrzeniu pierwszego filmu erotycznego. Co do reszty to bardzo się cieszę że nareszcie dodałeś rozdział bez żadnej bitwy. Nie chodzi o to że nie lubię takich rozdziałów ale to jest pierwszy w którym nikt nie ginie. Moim zdaniem takie przerywniki w których jest mniej akcji też są dobre bo wzbudzają apetyt na następne wydarzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że rozdział się spodobał. W przyszłości będzie więcej rozdziałów czysto fabularnych.
    Jeżeli chodzi o samą scenę masturbacji, to wiem, że nie jest ona doskonała, chciałem to napisać poprawnie a nawet hmm... pięknie? Widzę, że jednak mi nie wyszło.
    Muszę jednak się z Tobą nie zgodzić, moja Zaczytana koleżanko. Chciałem się doszkolić w pisaniu erotycznym, przez parę godzin czytałem opowiadania trzynastolatek z syndromem niedopchnięcia... Pozwolę sobie dodać parę cytatów z takich właśnie opowiadań.
    1. "lizałam aż po same jajka! potem nałożyłam ustami kondony na ich sztywne kutasy i zaczęłam Tomkowi
    trzepać a Marcin wszedł we mnie i zaczął mnie mocno rżnąć chciałam krzyczeć z podniecenia ale usta
    wypełniał mi kutas"
    2."Zdjął spodnie, splunął na rękę i rozsmarował ślinę na swoim sterczącym kutasie, którego następnie wsadził w odbyt Giulii."
    3."Słyszał jak jęczy i czuł jak jej ciało poruszało się wraz ze świdrującym jej dupę kutasem"
    To tylko parę z naprawdę wielu przykładów, wiem, że nie jest to masturbacja, jednak nie znalazłem nic na ten temat.
    Mógłbym to opisać zupełnie inaczej... wulgarniej, bezczelniej, jednak mam inne wyobrażenie o seksie czy masturbacji. To powinno być piękne przeżycie, a nie "świdrowanie dupy kutasem"

    Mały przykład: "Włożyła całą pięść w swoją morką cipkę, nie był to sterczący, żylasty kutas Dawida, jednak to musiało jej wystarczyć. Jej pięść wchodziła coraz głębiej, soki z jej mokrej cipki spływały po jej udach. Podczas gdy świdrowała swoją cipkę, po jej udach spłynęła stróżka krwi, nie przejęła się tym kompletnie. Krzyczała na głos – Rżnij mnie, Dawidzie, jeb mnie jak zwykłą kurwę."
    Nie wiem jakie Ty masz wyobrażenie o seksie, masturbacji, może coś takiego Cię kręci, kto wie...
    Mogę opisywać brutalne morderstwa, wnętrzności ozdabiające każdą ścianę, czy nawet kanibalizm, jednak nigdy nie opisze bezczelnie czegoś tak pięknego jak masturbacja czy stosunek między dwojgiem ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zrozumiałeś mnie. Chodziło mi oto że jest to opisane za mało dojrzale a nie za mało wulgarnie. Możesz sobie wyobrazić że nie kręcą mnie takie ordynarne klimaty. Po prostu bardzo rozśmieszył mnie tekst 'Włożyła jeden paluszek, do wewnątrz dziewiczego miejsca' i stwierdziłam że stać cię na więcej. A jeżeli faktycznie chcesz się podszkolić z literatury erotycznej poczytaj jakaś książke Annie Solomon, najlepiej fotografa Śmierci. I jeszcze jedno. Nie piszę ci komentarzy żeby cię urazić tylko po to żebyś mógł się doskonalić więc wypraszam sobie zdania typu: 'Nie wiem jakie Ty masz wyobrażenie o seksie, masturbacji, może coś takiego Cię kręci, kto wie...'

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok to czas na mnie ;)
    Sam rozdział całkiem fajny , widać sporą zmianę , że opisanie w sumie dość małej części fabuły zajęło całkiem obszerny fragment , wiem - nie chodzi o pisanie , żeby napisać jak najwięcej się da , ale chodzi o sam fakt dobrego opisania dobrych fragmentów co pozwala sobie lepiej wyobrazić co dzieje się w powieści. Więc jest bardzo pozytywna zmiana ;)
    Sam przerywnik ... w sumie dobry pomysł , czasem jest dobrze przeczytać sobie coś przy czym dowiadujesz się czystych faktów aczkolwiek nie zejdź w tą skrajność , że będą tylko takie ale raz na 2-3 rozdziały byłyby dobre.
    Co do sceny erotycznej , hmm osobiście po prostu nie lubię tych klimatów , nie podoba mi się książkowa erotyka jak i zdjęcia , akty itd. Jakoś tak nie chodzi o wstyd czy coś w tym stylu , aczkolwiek śmieszy mnie język w którym jest to napisane nie tyle co w twojej powieści ale nawet u profesjonalistów wydawających tysięczne nakłady.
    Czekam na info o następnej częsci

    OdpowiedzUsuń
  5. Popełniłem grzech pychy... Nawet nie wziąłem pod uwagę, że mogłem to źle napisać...
    Jest mi bardzo głupio z tego powodu i pragnę z całego serca przeprosić was za moje głupie zachowanie.
    Powiedzmy, że troszkę zabolało mnie porównanie do trzynastolatka, dlatego właśnie wkleiłem parę tych przykładów oraz napisałem mały fragment w tak wulgarny sposób.
    Oczywiście, rozumiem, że chciałaś mi tylko pomóc. To co napisałem, w żadnym wypadku nie było atakiem na Twoją osobę. Gdybym chciał Cię zaatakować(a nie chce) to napisałbym coś w stylu „Wal się kobieto” :)
    Nie będę się tu rozpisywał na temat moich doświadczeń życiowych, powiem tylko, że tematyka BDSM nie jest mi obca. Jesteśmy tylko ludźmi, zwierzętami, każdy z nas ma jakieś tam potrzeby seksualne i dążymy do ich realizacji. Niektórzy lubią takie „ordynarne klimaty", a dla niektórych( dla mnie) "zwykły" namiętny seks pod wpływem głębszych emocji jest najpiękniejszy. Dlatego też masturbację Kasumi opisałem w ten właśnie sposób.
    Dziękuję za informację, przed napisaniem kolejnego takiego fragmentu przeczytam tą książkę i postaram się by był on doskonały.
    Do Anonim; rozdziały czysto fabularne będą występować dosyć rzadko, mi osobiście podoba się ten rozdział, jednak nie jest to kierunek, w którym będę szedł. Moja powieść ma być wypchana czystą, brutalną przemocą i tak właśnie będzie:)
    Najnowszy rozdział powstaje już od paru dni, miałem małe problemy z "oklepanymi akcjami" jednak wpadłem wczoraj na pewien dobry pomysł i wszystko powinno być dobrze. Myślę, że będę musiał go podzielić na dwie(lub więcej) części, ale to się jeszcze zobaczy. Nie wiem czy dam radę, ale 9 wyjeżdżam i nie będzie mnie parę dni w domu, nie będę miał też dostępu do komputera, więc postaram się do tego czasu dostarczyć wam kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz wybaczone :) powodzenia przy nastepnym rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń